sobota, 5 października 2013

14th Chapter

Aria Moore wraz z Alex poszły do fryzjera, na prośbę Marc'a miały przejść metamorfozę, bo "to co miała na głowie pani dyrektor było nie do pomyślenia". Zostały obsłużone jak nigdy, najpierw umyli im włosy, a w trakcie suszenia zrobili im manicure, następnie pedicure, lekkie strzyżenie, modelowanie, utlenienie włosów u obu. Ostatnie poprawki i mogły się po paru godzinach rozpieszczania przejrzeć w lustrach.
Irlandka miała teraz swój stary rudawy kolor włosów, który przechodził w jasny brąz. Sięgały jej za ramiona, były delikatnie pocieniowane z przedziałkiem na środku. Dodawało to jej szyku i elegancji, a przy tym eksponowało jej bladą twarz z delikatnymi piegami.
Jej pracownica nie zmieniła zbytnio koloru, był dalej ciemny mahoń. Tym razem zostały trochę przerzedzone i wyprostowane, bo wydawały się ciężkie. Nieznacznie je skrócili, miały teraz podobną długość, co Arii.
Wyszły zadowolone z siebie z salonu. Przerwa przerwą, ale ktoś musi kręcić biznes dziennikarski. Wsiadły do metra, po drodze wzięły sobie kawę na wynos i tylnymi drzwiami weszły do budynku Moore Papers. Wjechały windą na swoje piętro, by spotkać się z Marc'iem. Na ich widok mężczyzna zaczął klaskać z podziwu i kazał im się obrócić parę razy, by dokładnie je oglądnąć. Był z siebie taki dumny, że prawie zaniemówił, prawie, bo co chwilę wydawał dziwne piski, do siebie. Alex została jeszcze w biurze, ale Aria wolała pójść do baru, by spotkać się ze znajomymi, bo nie dałaby rady cokolwiek zrobić w pracy. Nie mogła się na niczym skupić. Pożegnała się ze współpracownikami i wyszła jak najszybciej umiała. Gdy wbiegała do metra ludzie się za nią oglądali. Zwracała uwagę, co nie było celowe, ani ona jakoś za tym nie przepadała, ale teraz jej się to spodobało, bo wiedziała, że oni się patrzą tylko z powodu, bo wygląda specyficznie, ale ładnie. Przechodząc przez ulicę usłyszała gwizdanie za sobą, miała spódniczkę i wysokie buty, więc nawet się nie obróciła. Była ponad to. Gwizdy się nasiliły, więc przyspieszyła kroku. Zostały jej dwie ulice i zakręt, by znaleźć się w barze. Skręcając w ostatnią uliczkę obróciła się, by spojrzeć z stronę nieustających pogwizdywań. Szli za nią jacyś dwaj obleśny robole. Gdy tylko weszła w zakręt zaczęła biec. Trochę ją wystraszyli, obracając się, by zobaczyć gdzie są wpadła na kogoś. Oni biegli ku niej, więc szybko się otrząsnęła i spojrzała na osobę. Niall wyprostował się jedynie i napiął mięśnie, gdy zobaczył starych osiłków.
- Potrzebują czegoś panowie? - spytał grzecznie i podwinął rękawy koszuli. - Bo ta pani ma już towarzystwo na wieczór - powiedział i zasłonił ją swoim ciałem.
- Pilnuj jej częściej - warknął jeden. - Następnym razem... - zmierzył ich od dołu do góry, po czym sprzedał kuksańca w żebra drugiego i się odwrócili, po czym odeszli.
- Chodź do środka - otworzył jej drzwi do pubu.
- Dziękuję - dotknęła jego ramienia i ściągnęła płaszcz, a on go powiesił na wieszaku przy wejściu.
Zajęli miejsce w kącie na parterze. Aria poszła się przywitać z wujkiem. Po paru minutach wróciła z dwoma kawami do stolika. Po chwili milczenia, unikania kontaktu wzrokowego i obijania łyżeczką o brzegi kubków, w końcu na siebie spojrzeli, a ona się uśmiechnęła, lecz Irlandczyk tego nie odwzajemnił, bo dalej nad czymś myślał.
- Zawsze jesteś we właściwym miejscu i właściwym czasie? - spytała i czuła, że coś ukrywa.
- Często... Jakoś lubię robić za bohatera - uśmiechnął się, a ona się zaśmiała cicho. - Jak się czujesz?
- Dobrze, byłam dzisiaj u fryzjera. Jak Ci się podoba? - zapytała i przeczesała włosy palcami, a on nie odrywając wzroku od jej oczu odpowiedział:
- Pięknie jak na Irlandkę przystało, w końcu masz swój kolor - spuścił wzrok na kawę, już sam nie wiedział, czego chce.
- Dzięki, jesteś taki miły - znowu zapadła cisza. - O co chodzi, bo normalnie to Ci się buzia cieszy i nie potrafisz przestać gadać, wszystko w porządku? - spytała i złapała go za dłoń, która leżała na blacie, chwyciła go, ale nie bała się przez moment, że ją cofnie, gdy poczuła, że ją ścisnął coś w niej podskoczyło.
- Po prostu jakoś nie jestem w stanie nic zrobić, jakoś coś mnie blokuje. Wiesz jak to jest, kiedy ktoś Ci na coś pozwala, ale nie czujesz się z tym dobrze, by to zrobić, bo czujesz się trochę winna? - powiedział i wpatrywał się w ich splecione ręce.
- Mogę jakoś pomóc? - zapytała i ścieśniła uścisk.
- Pogramy w Diablo III dzisiaj? - zaproponował.
- Nie mogę, muszę pisać pracę na podanie na ukierunkowanie studiów i jeszcze przeczytać "Now Is Good", a jeżeli wiesz, co to za książka to mi nie mów, bo to niespodzianka - uśmiechnęła się zimno.
- Spodoba Ci się, mi ją fanka dała i się zmieniłem trochę od tamtej pory, jakoś zauważasz to co jest ważniejsze od tego, co jest przy Tobie, polecam. A mogę chociaż posiedzieć z Tobą? Nie chcę być sam, muszę pomyśleć, a nie chcę być z chłopakami, bo jeszcze coś głupiego zrobię.
- Pewnie, dopijamy kawę i możemy iść, nie mam nikogo nawet w domu, więc się będziesz czuć swobodnie - uśmiechnęła się przyjaźnie i cofnęła rękę.
- Ale nie musisz mnie puszczać mi to tam dodawało otuchy - zaśmiał się krótko i poczuł jej dotyk na kolanie pod stołem.
Ich rozmowa się znacznie ożywiła. Zaczęli znowu żartować, a ona robiła to, co uważała za słuszne. Jeżeli chciałaby go przytulić, to by to zrobiła. Po prostu nie zwracała uwagę na innych. Pojechali taksówką do jej domu. Tak jak myślała, Jo jeszcze nie wróciła, a Andy nie ruszył się z baru. Weszli na piętro do jej pokoju. Ona włączyła komputer i puściła jakąś muzykę, przyniosła mu konsolę, gry, jedzenie, po czym poszła się przebrać. Ubrała zwykłe jeansowe rurki i luźny t-shirt. Związała włosy w koczek i podpięła grzywkę do góry. Usiadła przy komputerze i zaczęła pisać, założyła sobie słuchawki na uszy, by nie słyszeć dźwięków mordu z telewizora. Zmieniając piosenkę nie usłyszała żadnych odgłosów gry, więc obróciła się. Niall zasnął, leżąc na jej łóżku, przykryty kocem. Uśmiechnęła się do siebie i wyłączyła muzykę z komputera i słuchawek, po czym wyłączyła resztę sprzętu, by on spokojnie się wyspał. Po dwóch godzinach, kiedy ona już padała na twarz, bo na dworze zrobiło się ciemno, a ona już prawie skończyła esej. Zostawiła komputer na biurku. Usiadła przy łóżku z książką w ręku.
- Możesz się położyć przy mnie, nic się nie stanie - szepnął do niej, gdy zobaczył ją na podłodze.
- Jest dobrze, śpij sobie - uśmiechnęła się do niego serdecznie.
- Po prostu się kładź, będzie Ci wygodnie, a ja jestem dobrym grzejnikiem - Aria nie potrafiła odmówić ciepłego, wygodnego łóżka.
Bądź, co bądź szybko zasnęła. Książka osunęła się jej z rąk, a chłopak obok był taki idealny, by się w niego wtulić i zasnąć, jak duża grzejąca poduszka. Nialler nie potrafiłby niczego jej odmówić, gdy tylko usłyszał, że jej tętno i oddech się wyrównały, wiedział, że zasnęła, więc objął ją w talii i przysunął bliżej. Nie chciał jej skrzywdzić, ale jak miał jej powiedzieć, że "Ed ją odstąpił"? Trochę idiotycznie, by to brzmiało, nie to, żeby coś. Zobaczył jak jej telefon wibruje na biurku, które robiło znaczny hałas. Szybko wygramolił się i odrzucił połączenie. Spojrzał przelotnie na ekran monitora. Nie miał na myśli, by naruszać jej prywatność, ale spodobał mu się pierwszy akapit jej eseju. Usiadł na krześle i zaczął go czytać. Nie było w nim nic specjalnego, duży fragment był jeszcze do napisania, ale samo zakończenie już miała napisane. Gdy do niego dotarł zdał sobie sprawę, gdzie ona ma zamiar studiować - we Francji. Coś w nim się poruszyło i zamarło. Wstał momentalnie z miejsca i wybiegł z jej domu, zostawiając ją samą.




* * * Trzy miesiące później * * *

Aria, Alex, Amelie, Ed, i Harry siedzieli w Porterhouse i oblewali sukcesy. Był początek marca, a zmieniło się tak wiele. Ed oświadczył się Amy, Harry był bardziej przyjacielski, Alex została jej zastępcą w firmie, a Amelie dalej studiowała. Ale tu, w Anglii nie zmieniło się tyle. Irlandka zaczęła studiować w Paryżu, tam miała mieszkanie i tak dalej. Wszystko to miało być jedynie do lipca, nie miała spędzić tam całych studiów, tylko pierwszy rok, drugi jego semestr, bo zaczynała później. Amelie wpadała do niej raz na miesiąc, Harry z Edem byli raz, po koncercie wpadli. Ona sama przyjechała w odwiedziny do wujostwa czy do przyjaciół dwa, trzy razy. Z Niallem nie miała kontaktu od tego spotkania, gdy przeczytał jej esej. Pisała do niego, dzwoniła, ale on wydawał się głuchy na wszystkie próby skontaktowania się. Gdy chłopacy pytali się o ich relacje, on jedynie odpowiadał, że nie ma czasu lub, że nie chce o niej słyszeć. Nie wiedziała o co mu chodzi, ale mało ją to obchodziło, bo najwyraźniej to on miał ją gdzieś.
Sama Aria wyglądała doroślej i była bardziej pewna siebie czy odważna. Miała więcej luzu w sobie i wszystko przychodziło jej z łatwością.
- To kiedy idziemy na jakąś imprezę albo robimy małą rodzinną domówkę? - zapytała popijając herbatę paryska studentka.
- Wieczory mam w sumie wolne, po za środami i piątkami, bo bankieciki i chłopak - powiedziała spokojnie Alex.
- Ja mam wolny czwartek - uśmiechnął się Harry.
- Ja mam czwartkowy wieczorór występ, ale może się uwinę jakoś i zdążę, bo zaczyna się o 16 w Late Show - odpowiedział Ed.
- Studencki czwartek - roześmiała się Amelie.
- Pasuje, ja wyjeżdżam z powrotem dopiero za tydzień w sobotę, więc mogę imprezować caluuuutki tydzień i robić, co tylko zechcę - wzruszyła ramionami Aria.
- Czyli pojutrze, no to coś robimy z jutrem? Jakieś propozycje? - spytał Harry, bardziej kierując pytanie do Arii.
- Możemy gdzieś wyskoczyć czy połazić - zaproponowała Aria.
- Ja odpadam - mruknął Ed. - Spotkanie z Amy.
- Ja też, cały dzień zajęć - dodała Amelie.
- Praca - spięła usta Alex, a Harry był zadowolony, że będzie mógł z nią spędzić czas sam na sam.
- Chyba będę lecieć do Amy, bo obiecałem wieczór z filmami Disney'a. Te kobiety - zaśmiał się, ucałował dziewczyny, podał Harry'emu dłoń i wyszedł z pubu.
- Ja też się będę zbierać, bo jutro mam zajęcia z tym pedofilem od historii sztuki, a wolę być przygotowana niż iść pod tablicę, żeby on mógł patrzeć na mój tyłek - zaśmiała się Amelie i ucałowała całą gromadkę, po czym także wyszła.
- No to zostaliśmy sami - uśmiechnął się Harry i podniósł brwi, popijając piwo.
- Mam ochotę na przejście się uliczkami pięknego, nocnego Londynu - rozmarzyła się Aria.
- Podoba mi się - Styles zapłacił rachunek i przyniósł dziewczynom kurtki.
Wyszli na z budynku. Na zewnątrz siąpał lekko deszcz. Nie było zimno, lecz przyjemnie wilgotno. Po prostu nie padało, a czuć było jakby bryzę w środku stolicy. Chodzili sobie parę godzin, w totalnej ciszy, zupełnym milczeniu, nie odczuwali potrzeby mówienia. Przeszli stare części miasta, jak Picadilly Circus, czy te najpopularniejsze wzdłuż Tamizy, jak most Tower Bridge czy budynki Parlamentu. Zbliżali się do podmiejskich klubów, więc skręcili w bogate dzielnice, gdzie mieszkał piosenkarz. Było pod drugiej, ale im się zdawało, że dopiero się ściemniło. Gdy Alex biegała jak dziecko za gołębiami, Harry przysunął się do Arii.
- Tęskniłem za takimi wieczorami, kiedy mogę z kimś porozmawiać tak bardziej na poważnie - patrzył się na tańczącą z przodu dziewczynę.
- Wierz mi, zdecydowanie lepiej mówi się po angielsku, sama za tym tęskniłam - uśmiechnęła się.
- Skoro już tak gadamy...
- Błagam tylko nie pytaj o coś głupiego - powiedziała pod nosem i się oboje roześmiali.
- Chociaż Ty mi powiesz, jeżeli wiesz, bo wiesz, czemu Niall tak Cię olewa? - zapytał nieśmiało, trochę się plącząc.
- Nie wiem, ale się domyślam. Trochę się działo, ale chyba wiem - Harry kiwnął jej głową, że chce wiedzieć więcej. - On parę dni przed wyjazdem u mnie był, wtedy ostatni raz rozmawialiśmy. Ja pisałam esej, a on po prostu spał obok. Gdy ja zasnęłam on musiał przeczytać kawałek eseju i się dowiedział, że wyjeżdżam do Paryża i chyba ma do mnie żal, że go zostawiłam czy coś. Chociaż gdy on przestał się do mnie odzywać to wtedy dopiero zapragnęłam wyjechać, bo tak to mnie nawet tam nie ciągnęło - wzruszyła ramionami, po czym założyła sobie ręce na krzyż, zaciągając sweter na palce.
- Myślałem, że o to chodzi, ale on jak tylko słyszy twoje imię to jest "Zamknijcie się, nie chcę tego słyszeć w tym domu, nie macie lepszy tematów?". Zrobił się strasznie ponury, wiesz? - posmutniał trochę i zatrzymał się przy barierce, by popatrzeć na rzekę, lekko się wychylając.
- Dobrze, że trochę dorosłeś od mojego wyjazdu, słoneczko - uśmiechnęła się i zmierzwiła mu włosy palcami.
- Ed też tak powiedział ostatnio. Też to trochę zauważyłem, już tak nie zawracam sobie głowy dziewczynami i w ogóle - odetchnął.
- Mógłbyś coś dla mnie zrobić - zapytała nagle.
- Co tylko zechcesz, ale wiesz, w granicach rozumu - spojrzał na nią.
- Zadzwoń do domu i zapytaj się czy jest Niall, chcę go zobaczyć, nawet nie porozmawiać, ale zobaczyć...
- Czemu? Tyle razy przyjeżdżałaś, mogłaś to zrobić kiedy zechcesz?
- Robiłam tak... Przychodziłam pod wasze mieszkanie i patrzyłam się przez okno jak on robi coś w pokoju czy w kuchni, jak gra, jak śpiewa, jak pisze, jak śpi... Lubię go, to znaczy nie umiem tego konkretnie nazwać, ale tęsknię za nim, on mnie rozumiał. Ed mi mówił, że dużo rozmawiali, ale Niall nie rozumie czemu wyjechałam, jakby uważa, że zrobiłam mu na złość - westchnęła i poczuła zimny wiatr na twarz, który wycisnął jej łzę, którą i tak wytarła szybko.
- Dobrze, obiecałem, to zrobię - wyciągnął telefon, wykręcił numer Louisa i zadzwonił. - Cześć Lou, ktoś jest w domu?... Tak, właśnie chciałem... No, spoko, ale... Zresztą sam zobaczysz... Pa - rozłączył się.
- I jak?
- Jest Louis i Niall, w sumie to Irlandczyk z domu nie wychodzi, więc nie musiałem dzwonić - pomyślał na głos. - Wejdziesz do domu czy będziesz wolała podglądać przez okno? - zaśmiał się, a ona go szturchnęła.
Para zawołała Alex i poszli w kierunku domu zespołu. Gdy byli ulicę od miejsca zamieszkania Aria zaczęła się spinać. Bała się go zobaczyć twarzą w twarz i nie wiedziała jak to rozegrają. Złapała Harry'ego za rękaw i zatrzymała.
- Ale jak my to zrobimy? - szepnęła do niego, żeby Alex nie usłyszała.
- Niall śpi, więc spokojnie, pójdziesz do niego, popatrzysz się i zaśniesz u mnie, a potem tak zrobimy, żebyście się spotkali i normalnie pogadali, dobrze? - uspokoił ją i odgarnął jej włosy z twarzy za ucho. - Wszystko będzie dobrze - przytulił ją do siebie mocno, po czym poszli w kierunku domu.
To były dla Arii bardzo długie minuty.

14 komentarzy:

  1. Wspaniałe! Niall musi się z nią pogodzić! Oni są tacy słodcy :)
    W końcu się doczekałam rozdziału, tak bardzo lubię te historię !

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu nowy rozdział! Nawet nie wiesz jak długo na niego czekałam! Oczywiście jak zawsze świetny! Zaskoczyłaś mnie takim rozwojem akcji, uwielbiam Arię i Nialla, więc mam nadzieję, że wszystko dobrze się potoczy. Mam nadzieję, że na następny rozdział nie każesz nam tak długo czekać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju, dawno niro komentowałam Twojego bloga. Rozdział bardzo, bardzo mi się podoba. Chciałabym żeby w końcu dla Arii i Nialla się ułożyło. Dojrzały Harry, hmm... Zdecydowanie to lubie ;). Rozdział świetny i cieszę się, że go dodałaś. :)

    Ps. Co u Ciebie słychać? ;*

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejuuuu tyle się działo... W zasadzie to wróciłam i dokończyłam rozdział, bo tak strasznie tęsknię za pisaniem, a liceum nie oszczędza :// . Strasznie też tęsknię za wami, za wszystkimi czytelnikami, po prostu nie wiem, czemu przestałam tak radykalnie pisać, ale zacznę znowu, obiecuję! Dziękuję, że zapytałaś, to doda mi otuchy, by znów pisać :*
      Love,
      Aria Jones

      Usuń
    2. Tak, liceum nie oszczędza to prawda! Musimy się gdzieś zgadać, popisać! :)

      Usuń
  4. Cudowne opowiadanie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak długo czekałam! Kiedy następny? :D kocham to opowiadania!

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział. Zresztom jak cały blog. Z niecierpliwością czekam na następny rozdził.

    OdpowiedzUsuń
  7. genialny!
    kiedy następny.? :O

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej :) nominowałam Cię do Libsten Awards!! :O więcej informacji na http://thisdarknessinsideme.blogspot.com/2013/12/libsten-awards.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć, kochana :)
    Bardzo dawno mnie tu nie było. Pewnie nie pamiętasz naszych rozmów, jeśli w ogóle można je tak nazwać, ale trochę mi ich brakuje. Teraz mam więcej wolnego czasu, nie mam co z nim robić. Pomyślałam więc, że odwiedzę stare kąty. Be Irish jest jednym z nich. Przed przeczytaniem ostatnich dwóch rozdziałów nie wiedziałam, że aż tak bardzo tęskniłam za tym opowiadaniem, za Twoim pisaniem. Ostatni rozdział dodałaś prawie 2 miesiące temu, ale mam taką cholerną nadzieję, że nie każesz mi długo czekać na część dalszą, bo rozbudziłaś we mnie wielką ciekawość. Bardzo nie ładnie jest urywać w takich momentach! ;)
    Nie będę znów pisać, że to co piszesz jest wspaniałe samo w sobie, bo doskonale o tym wiesz. Obiecuję Ci tylko, że od dziś codziennie będę tu zaglądać w poszukiwaniu czegoś nowego, na czym można zawiesić oko. Nie pozwolę, żebym znów od Ciebie odleciała.
    Love you so much,
    Caroline x

    OdpowiedzUsuń
  10. Straciłam nadzieję że wrócisz do pisania tego opowiadania :(

    OdpowiedzUsuń