piątek, 11 stycznia 2013

6th Chapter

Obracała się na krześle w swoim biurze. Nie miała większego celu w tej zabawie, ale nie miała, co robić. Dochodziła siedemnasta, a ona musiała przemyśleć budżet firmy. Coś jej się nie zgadzało. Bilingom nic nie brakowało, ale wręcz brakowało pracowników, prawie dwudziestu czterech. Biorąc pod uwagę tylko te trzy dzisiaj poznane piętra. Zatrzymała fotel, chwyciła długopis i zaczęła obracać nim między palcami jak robią to perkusiści przed zagraniem pierwszych dźwięków. Drugą ręką zaczęła przeglądać koszty z poprzednich miesięcy, aż do grudnia tamtego roku. Wynikało, że po śmierci ojca wszystkie wydatki zwiększyły się o grupę marketingową, na którą każda gazeta wydawała trzydzieści tysięcy funtów miesięcznie. Usłyszała pukanie do drzwi, machnęła ręką i położyła długopis na blacie. 
- Ario, spotkanie zaraz się zacznie - wszedł Marc do pokoju, usiadł zakładając nogę na nogę na kozetce.
- Co to za grupa marketingowa, czemu tyle pieniędzy na nią idzie ? Nie widziałam jej dzisiaj - zapytała i odchyliła się na krześle patrząc na niego.
- Nie istnieje. Nasza grupa fashionistów wydaje na garderobę, wiesz kupujemy ubrania, które potem możemy ubierać w robocie. Ci dziennikarze wydają na nowinki techniczne, pewnie widziałaś ich ściany interaktywne w niektórych miejscach. Po prostu to nasze wydatki - wzruszył ramionami.
- Czyli wydajemy dziewięćdziesiąt tysięcy na coś, co nie istnieje ? - prychnęła.
- Tak - odparł z lekkim uśmiechem, bo bardzo łatwo się domyśliła luki w kosztorysach.
- Idzie do likwidacji od nowego roku. Kiedy wydajemy nowego Vogue ? - spytała spokojnie i wstała.
- Kolejny będzie wydany pierwszego dnia roku, każdego pierwszego dnia miesiąca wydawany jest numer - ona westchnęła, mieli jeszcze miesiąc, wyszli z biura.
- Sądzisz, że podołam temu wszystkiemu ? - spytała, gdy weszli do windy.
- Bez problemu. Poznasz jakiś nowych ludzi, a może przydzielimy Ci asystentkę ? - uśmiechnął się.
- Nie chcę chodzić na galę i takie bankieciki. Nie chcę być znana i nie chcę, by wszyscy wiedzieli kim jestem, chcę dalej być normalną nastolatką - powiedziała cicho.
- Taka jak ojciec - powiedział Marc i pogłaskał ją po głowie. - Bez obaw, musimy teraz zagrać. Jesteś asystentką nowej pani, Arii Moore. Lubię takie zabawy. Aria Moore jest siostrą twojego taty, a Ty jej popychadłem - wymyślił szybko intrygę.
- W takim razie nazwę się Karmin Stone - dopowiedziała.
- Zbyt mało nowoczesne. Musi być z błyskiem, jakby naprawdę było wymyślone. Wiesz, coś jak Sherlock Holmes - rozmarzył się.
- Zbyt popularne - zgasiła jego pomysł.
- Answer Red, co Ty na to ? - kolejny pomysł wpadł mu do głowy.
- Red C. Answer - zamieniła imię z nazwiskiem, a winda stanęła. - C od Carmin.
- Idealnie. Także, witaj Red w naszej gazecie - podał jej rękę. - Miło mi Cię poznać.
- Wzajemnie - wyszli.
Przeszli się spokojnie po dziwnie pustym korytarzu. Wszyscy fashoniści byli już w sali konferencyjnej, gdzie odbywały się spotkania. Marc wraz z "nową" pracownicą weszli do niej. Była dziwnie przytulna. Na środku stał biały, drewniany stół, który powinien się znaleźć na jakimś podwórku, dookoła niego były limonkowe krzesła. Podłoga była pozdzierana i drewniana. Na ścianach była fototapeta z lasem. Pokój wyglądał jakby był tarasem w samym sercu jakiegoś zagajnika. Dopiero gdy weszli zauważyła, że w stole także była interaktywna tablica na której wyświetlał się nowy numer na styczeń. Wszyscy patrzyli na nich w milczeniu.
- Witam wszystkich na spotkaniu. To jest Red C. Answer, asystentka panny Moore. Nie zaszczyciła nas obecnością, bo uważa, że jesteście dość żałośni i powinniście wykonywać swoją pracę bez jej pomocy, ale na jej warunkach - powiedział Marc i usiadł po prawej stronie pustego miejsca na samym szczycie stołu.
Wskazał jej puste miejsce. Niechętnie usiadła, wszyscy zebrani patrzyli na nią jak na intruza. Odchrząknęła i spokojnie powiedziała.
- Jakieś pytania co do mojej szefowej ? - powiedziała z lekkim grymasem, kobieta po jej lewej w dziwnym hełmie z włosów obruszyła się. - Masz jakiś problem ? - zapytała niegrzecznie, by zarysować jej miejsce i swoją pozycje.
- Nie, nie - pisnęła kobieta. - Mogłabyś mi powiedzieć, czemu panna Moore chce nas pouczać ? - prychnęła jakby nabierając odwagi.
- Śmiesz zadawać takie pytanie ? - wyręczył ją Marc, a jego ton rozbrzmiał na całe pomieszczenie. - Była redaktorką w oryginalnym Vogue, studiowała w Paryżu przez siedem lat przy tym robiąc staż u słynnej Królowej Vogue - Chris Kraysleen. Jest najbardziej pożądanym dziennikarzem, edytorem i redaktorem w gazetach o modzie w Europie, jak i na świecie. Nie ma takiej gwiazdy, gwiazdki i projektanta, którego by nie spotkała, czy nie znała. Ona wie wszystko, słyszy wszystko i zna wszystkich. Nie lubi takiej bandy nieuków, którzy jej przeszkadzają. Ktokolwiek wjedzie na ostatnie piętro zostanie natychmiastowo wydalony z pracy bez możliwości powrotu do jakiegokolwiek oddziału naszej gazety, no chyba, że rosyjskiego - prychnął. - Lepiej więc, nie odzywaj się i nie zadawaj idiotycznych pytań. Panna Moore nie życzy sobie bycia tutaj, a tym bardziej rozmowy z wami. Teraz waszym szefem jest Red C. Chociaż przez jej niedawną niesubordynacje odnośnie dzisiejszego spotkania rano także jest coś do omawiania - zwrócił się do niej. -  Wszyscy mamy parę spraw, które musimy poruszyć. Red, zaczynaj - oddał jej głos i wydął usta.
- Likwidujemy dział marketingowy, a wszystkie rzeczy, których już nie używacie, bo są przeżytkiem będą sprzedane na giełdzie bożonarodzeniowej, gdzie dziesięć procent pójdzie na dzieciaki z biednych rodzin. Co do tego numeru, chcę wiedzieć czemu nasz gwiazdorski kącik został anulowany ?
- Bo Katy Bell odeszła, nie chciała już z nami pracować po śmierci pana Moore'a. Trzymała się z nami pół roku, a potem napisała dodatkowe wywiady i zniknęła - powiedział łysiejący mężczyzna na ostatnim siedzeniu.
- Podobno wygrzewa się na Malediwach - wtrąciła blondynka obok niego.
- Nie obchodzi mnie, gdzie teraz jest - prychnął Marc. - Musimy reaktywować dział plotkarski. Jakieś pomysły panno Answer ?
- Aria chciała wznowić dział i zrobić, wręcz, caluteńki od nowa. Chodziło o nowy rok i nowe pomysły. Wymyśliła czterostronicowy dział. Na pierwszy dwóch będą zdjęcia, potem opis osoby i jakiś wywiad. Ma to działaś na zasadzie tajnej organizacji pod postacią jednej czy dwóch osób podpisujących się jako A Team. Będą spotykać daną gwiazdę, porozmawiają z nią trochę, by ją poznać, a w ten sposób zobaczyć jak się zachowa. Nie będą jej znały, więc jak mawia panna Moore "Lepiej zważać się nieznajomemu niż najlepszemu przyjacielowi". Te osoby oczywiście nie będą nikomu znane oprócz Marcowi i naszej szefowej. Pytania ?
- Mamy jakiś kandydatów ? - zapytała kobieta obok z wymuszonym uśmiechem.
- Nie, ale panienka Moore chce, byście napisali artykuł na temat świąt i jej magii wśród nowoczesnych rodzin i ludzi. Każdy kto tu pracuje, po asystentów i sprzątaczy z wykształceniem, bądź doświadczeniem piśmienniczym ma go napisać, bez wyjątku. Czas macie do środy. Jeżeli się dowiemy, że ktoś go nie napisał, będą kłopoty, bądź wydalenia - uśmiechnęła się zimno.
- Jakie gwiazdy dla tego numeru ? - zapytał Marc.
- One Direction, Anne Hathaway, Tom Felton, Nicki Minaj oraz Rita Ora. Do wyboru, do koloru - powiedział łysy facet.
- To było rasistowskie - rzuciła cicho Red. - Pani Moore coś wybierze z Marciem i zobaczymy się...
- W środę, czyli pojutrze - powiedział St. James i wstał.
Zaczekał, aż Aria się wygramoli zza krzesła i wyszli oboje z sali. Skierowali się do windy. Nikt nie wyszedł. Wszyscy czekali, aż ich nie będzie na piętrze. Gdy zniknęli w windzie mogli dopiero spokojnie odetchnąć.
- Jaka niesubordynacja ?! - pisnęła, gdy byli sami.
- Zastąpimy Cię normalną asystentką, która będzie także w A Team. Ona będzie chodzić na bankiety i takie tam, a Ty znikniesz na naszym piętrze - uśmiechnął się i wysiedli na swoim najwyższym, trzydziestym ósmym piętrze.
- Co do tego całego pomysłu, to jest niezły - stwierdziła zadowolona.
- ...ale to Ty weźmiesz się za sprawdzanie artykułów - zaproponował wymianę.
- Się robi, moja pierwsza robota - uśmiechnęła się i zniknęła w swoim biurze.

- Jak pierwszy dzień w pracy ? - spytał Andrew.
Ich cała trójka siedziała przy kolacji, w domu. Jo przygotowała im lazanie, którą uwielbiała jej podopieczna. Ta zajadała się jak nigdy. Wiedziała, że jutro przepracuje calutki dzień w Porterhouse i będzie mogła odpocząć, a w środę może wpadnie na chwilę do biura. Czuła się taka wolna, bo mogła robić co chce i jak chce.
- Trochę się przestraszyłam, ale jest dobrze. Uknuliśmy z Marciem taką gierkę i możemy trochę sobie narobić kłopotów, ale zobaczymy jak to będzie - powiedziała z pełnymi ustami.
- Pracujesz jutro u nas w Porterze, czy u siebie ? - spytał, bo niedługo już będzie musiał sobie załatwić nowego pracownika.
- U was, wpadnę w przerwie na lunch tam do siebie, w środę, i zabiorę papiery, a normalnie u was będę pracować - zastanowiła się spokojnie.
- Nie za dużo na siebie bierzesz ? - spytała Jo po chwili, patrząc jak kawałkiem bagietki dziewczyna zbiera resztki z talerza dokładnie go wycierając.
- Może. Właśnie, wpadnij ze mną na lunch do Moore Papers to pokażę Ci garderobę i weźmiesz sobie coś, bo musimy oddać niektóre rzeczy, ale jak coś zniknie to się nic nie stanie - zaproponowała mała.
- Zobaczymy jak mi pójdzie na rozmowie o pracę, jak będę załamana to wpadnę - powiedziała cicho Jo.
- Bądź miła - poprawił ją Andy.
- Jestem, po prostu nie chcę przesiadywać w jakiejś "pięknej" garderobie z małolatą - prychnęła, była sfrustrowana, chociaż nie chciała ich krzywdzić.
- Gdyby nie ta "małolata", my już dawno byśmy się rozpadli ! Jest więcej warta niż Ty, przynajmniej chcę zmieniać świat i kocha mnie takiego jakim jestem. Tylko byś narzekała i marudziła - podniósł głos.
- Już, spokojnie - chciała zapanować nad sytuacją Aria.
- Nie uciszaj mnie - natychmiastowo podniosła się z miejsca. - Mam tego dość, jestem z Tobą odkąd umarła Ci matka! Jak mnie traktowałaś ? Jak śmiecia, nie chciałaś mnie znać, a twoja matka nie była lepsza! Gdyby nie Andy i Teddy nigdy, by się ze mną nie przyjaźniła. Byłam dla niej nikim, tak samo jak teraz dla Ciebie jestem! Nie rozkazuj mi, nie mów o mam robić, a czego nie. Jestem dorosła, a Ty jesteś zwykłą gówniarą! - wściekła się i odeszła od stołu.
Po chwili usłyszeli trzaśnięcie drzwi. Lekki podmuch zimnego wiatru.
- Zaczynam mieć jej dość - powiedział pod nosem Andy.
Telefon wybawił dziewczynę od dalszej rozmowy. Usłyszała dzwonienie z torby, która leżała w przedpokoju. Cieszyła się, że nie będzie musiała słuchać zwierzeń wujka. Kochała go, ale wiedziała co usłyszy. On ją kocha, nie zostawi jej, cokolwiek się stanie zawsze będą razem, a Aria będzie ich dzieckiem nawet, gdy będzie mieszkała daleko. Wyciągnęła telefon. Na ekranie było jedno nieodebrane połączenie. Odblokowała telefon, wyświetlił się numer Eda. Oddzwoniła do niego i wyszła na zewnątrz. Szybko odczuła chłód, ale wiedziała, że jakoś przeżyje te parę minut.
- Coś się stało ? - zapytała, gdy ktoś odebrał.
- Chciałem zapytać, co teraz robisz ? - usłyszała głos Harry'ego.
- Gdzie jest Ed ? - wymieniali się pytaniami, zamiast odpowiedzieć.
- Zaraz zaczyna koncert i się przygotowuje - odpowiedział wymijająco.
- Jem kolację w rodzinnym gronie - powiedziała z ironią.
- Coś się stało ? - rzucił natychmiastowo.
- Wszystko jest dobrze, to o co chodzi ?
- Chciałem, byś zrobiła mu niespodziankę. W końcu on chciał Cię lepiej poznać, ale nie udało się i w ogóle... - zaczął.
- Wątpię, że to wypali. Chyba nie dam rady wpaść, zresztą nie mam auta, ani nastroju...
-  Louis wpadnie po Ciebie, bo miał jechać po Eleanor - zaproponował.
- Nie wiem...
- Zgódź się, prooooszę - wydłużył środkową samogłoskę.
- Tylko, żeby nie było, że nie jest zadowolony z mojego przyjścia albo Lou się na mnie wkurzy, bo zawaliłam mu plan czy coś - ostrzegła.
- Dobra. Za jakieś pół godzinki bądź gotowa przed domem - rozłączył się.
Ona niechętnie wróciła do domu. Oznajmiła o swoich planach Andy'iemu. On pod warunkiem, że jego także zabierze się zgodził. Machnęła obojętnie ręką. Miała nadzieję, że wpuszczą ich oboje do klubu. Pobiegła trochę już zmęczona do swojego pokoju i wybrała czerwoną koszulę w kratę, luźny podkoszulek i podziurawione, czarne spodnie. Podeszła do biurka i otworzyła malutkie pudełeczko, gdzie miała biżuterię. Wpięła sobie do uszu malutkie serduszku z napisem My love. Związała włosy w kucyk i podpięła grzywkę. Spojrzała na ziejącą ranę, która była pokryta szwami. Zignorowała ją i wyszła z pokoju. Po drodze na dół włożyła sobie do tylnej kieszeni telefon i klucze. Jej portfel, by się nie zmieścił, więc czekała, aż ubierze płaszcz, w którym go schowa. Zawołała Andy'iego. Ten za to nie wyglądał bardziej elegancko od niej. Miał jeansową pościeraną koszulę zapiętą prawie pod szyję i powycierane, takie jak ona, czarne spodnie. Ubrali swoje dziwnie do siebie podobne czarne płaszcze.
- Co tak na ciemno ? - spytał Andy, gdy zamykał drzwi do domu.
- Mam czerwoną koszulę - powiedziała, jakby to ją usprawiedliwiało.
- To wszystko zmienia, prawda - zaśmiał się z niej.
Wyszli na chodnik. Aria co chwilę patrzyła na telefon, by sprawdzić godzinę. Nie lubiła się spóźniać, ani gdy inni się spóźniają. Po chwili przyjechał czerwony Fiat 500. Za kółkiem siedział Louis i szczerzył się do nich już z daleka. Gdy stanął, wysiadł i otworzył im drzwi. Dziewczyna wytłumaczyła mu całą sytuację z wujkiem. Ona usiadła z tyłu, a panowie miło rozmawiali na przednich miejscach. Gdy tylko w rozmowie wspominali o niej ona przewracała oczami poirytowana, ale nic nie komentowała. W końcu dojechali. Harry czekał na nich przed klubem The Six's. Wygramolili się z auta żegnając z Lou, który musiał zaparkować auto. Styles wprowadził ich, zostawili Andrew gdzieś na widowni, a sami poszli za kulisy. Zapukali do drewnianych drzwi, gdzie znajdowała się garderoba gwiazdy. Po usłyszeniu zaproszenia, które oczywiście zaśpiewał, bo był w trakcie rozgrzewki strun głosowych, weszli. Pokój był mocno oświetlony, ale nie duży. Miał z jednej strony lustro, potem stał długi wieszak, stara kanapa i drzwi do łazienki. Nic specjalnego. Ed stał na środku pokoju i rozśpiewywał się. Na ich widok zaczął się śmiać. Przytulił dziewczynę.
- Jak miło, że jesteś ! - pisnął.
- To sprawka tego tam - wskazała kciukiem na Harry'ego, który siedział na kanapie i grzebał w telefonie.
- Czyli nie jest taki nieużyteczny jak myślałem - zaśmiał się. - Nie odpisywałaś mi - poskarżył się.
- Przepraszam nie miałam jak - skłamała.
- Wybaczam - pocałował ją w głowę, był szczęśliwy widząc ją.
Była dla niego taką nową duszyczką w jego życiu. Była serdeczna i po prostu szczera w środku. Nie rozmawiał z nią dużo, ale wiedział, że będzie jedną z najważniejszych osób w jego życiu. Po krótkiej rozmowie, Harry z dziewczyną zajęli miejsca na widowni w pierwszym rzędzie. Sala także była niewielka. Była tak samo malutka, co w The Scale. Paręnaście rzędów czarnych krzeseł przed małą scenę z nagłośnieniem, jego gitarą i krzesłem.
Koncert jak każdy, gdzie jest Ed Sheeran był cudowny. Po nim Andy zabrał się do domu z Harry'm zostawiając Eda z nią. Siedzieli w parku patrząc na gwiazdy, które błyszczały w oddali. Było ich słychać w całym parku. Styles miał po nią wrócić, więc nie ruszali się nigdzie. W końcu usiedli "po turecku" do siebie twarzą. Ed trzymał ją za ręce pod pretekstem ich ogrzania. Nie przeszkadzało jej to, ale nie chciała, żeby ktoś ich zobaczył i publikował na ich temat różne, dziwne teorie.
- Co byś powiedziała, gdybym napisał, bądź powiedział w wywiadzie, że jesteśmy parą ? - spytał po namyśle, ponieważ teraz była jego kolejka w grze na pytania. Pytanie za pytanie.
- Zaprzeczyłabym zaraz po tym, jak skrupulatnie zaplanowałabym twoją śmierć - zaśmiała się. - Co byś zrobił, gdybym po pijaku, rzecz jasna, przespała się z którymś z twoich przyjaciół ?
- Zamordowałbym ich, a potem błagał Ciebie o to, byś więcej się nie upijała, chyba że będziesz tylko ze mną - roześmiał się i przygryzł wargę patrząc na ich splecione ręce.
- O czym myślisz ? - spytała patrząc na jego rumieńce zastanawiając się czym są spowodowane.
- Teraz moja kolej - zmienił szybko temat. - Kto jest twoim aktorskim zauroczeniem ?
- Josh Hutcherson - zarumieniła się na samą myśl. - Teraz mów, co sobie myślałeś ! - uśmiechnęła się i ścisnęła mocniej jego ręce.
- Tak sobie, o takiej ładnej pannie - powiedział spokojnie i nie odwracał od niej wzroku.
- Jakiej ? - drążyła.
- Ładnej, chyba słyszałaś ten przymiotnik przed chwilą - zaśmiał się.
- Imię, głuptasie - spojrzała na niego poirytowana.
- Po co Ci jej imię ? Zazdrosna ? - wystawił język, a ona skarciła go wzrokiem.
- O Ciebie ? Nigdy ! Szybciej bałabym się o nią, biedna dziewczyna - udała współczującą, a on potrząsł jej rękę i jęknął.
- To nie jest miłe, a ona powinna być największą szczęściarą na świecie - obruszył się.
- Mów mi lepiej kto to - zaśmiała się cicho.
- Zamknij oczy, a ja będę pisać na twojej ręce jej imię - odwrócił jej dłoń, tak by pisać palcem po splocie słonecznym.
Każdą literkę jaką pisał ona mówiła na głos. Gdy zorientowała się, że to jej imię na pisał od razu ja cofnęła.
- Coś nie tak ? - spytał, a mina mu zrzedła.
- Nie... znaczy tak. To nie wyjdzie, bo chyba widzisz... - powiedziała spokojnie.
Nie dokończyła, gdyż on przyłożył sobie palec do ust, bo ktoś szedł. Wiedział, że to Harry. Nie chciał, by widział czy słyszał jego porażkę. Chłopak podszedł do nich.
- Jak tam ? - zapytał uśmiechnięty, bo widział, że oni trzymają się za ręce.
- Nic - wzruszyła ramionami.
- Idziemy ? - zapytał Harold.
- Pewnie - wstali z ławki.
Ed nie puszczał jej ręki. Odprowadził ją do auta. Harry wsiadł, a oni stali przy otwartych drzwiach po stronie pasażera. Sheeran ją przytulił i szepnął na ucho :
- Pogadamy o tym w czwartek, pójdziemy na kawę czy coś - ona w odpowiedzi kiwnęła głową i wsiadła do auta.

_________________________________________________________________________

Linki do prawdziwych miejsc i ich wyglądu :

1. Ubiór Arii :



____________________________________________________________________

Trochę się opuściłam i nie dodawałam rozdziałów, ale jakoś nie potrafiłam się do tego zabrać. Wszystko mnie jakoś rozstrajało, ale powoli wracam do gry z powrotem. Jak wam się podoba ? Trochę przechodzone, że Edek ją lubi, wiem, ale to dopiero początek. I tak, wiem, że każde moje opowiadanie się idiotycznie i nudno zaczyna, moje historyjki się powoli rozwijają, przepraszam. Dalej gramy w naszą zabawę, może dobijecie jeszcze przed feriami (tj. 26.01, u mnie w województwie), gdyż potem mnie nie ma, wyjeżdżam. Powodzenia ;))

Love,
Aria Jones.


7th Chapter = 10 Comments.

15 komentarzy:

  1. Świetny rozdział !
    Tak idealnie napisany, profesjonalnie. Uwielbiam twojego bloga ;)
    Wszystko ciekawi, każdy szczegół!
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rany! Rozdział był PRZECUDOWNY! Może Edek darzy ją zbyt wielką sympatią po kilku spotkaniach, ale i tak było spoko :)
    Jak widzę i tutaj wpleciony został Josh Hutcherson, tak, wiem, to tylko jednorazowe wspomnienie o nim, ale jednak! Oj już mi odbiło. Jak to tak dłużej potrwa, będę cię zmuszać, do pisania o Joffie. Odbiło mi, wiem. Jeny, chciałabym być właścicielką Vogue. ^^ Świetny! Czekam na kolejny.

    Love,
    Susan.

    Do wszystkich, którzy czytają wszystkie komentarze:
    LUDZIE KOMENTOWAĆ!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Crazy Susan : D
      Bo oto chodzi, on jest porywczy : D. Ta już tylko o jednym - Joffie. Spokojnie doczekasz się jej w ostatnim rozdziale o Sherlock <3. Dobra, spokojnie, skomentowali dobrą liczbę : P

      Love,
      Aria Jones.

      Usuń
  3. Fajne a bedzie wiecej postaci czy tylko Hazza z 1D oczywiscie ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział! Czekałam na niego z niecierpliwością no i oplacalo się :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super super ! :* wciągajce mam nadzieje ze przewinie się coa z Niallem :*

    OdpowiedzUsuń
  6. No w koncu jest nowy. Myślałam że się nie doczekam :*
    ~Alex H.

    OdpowiedzUsuń
  7. Już jeden masz :) Czekam na nn rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, dzięki i chyba jeszcze dzisiaj dodam : D

      Usuń
  9. Spoko, spoko , ale wole Ed nie pasuje mi do Arii ..

    OdpowiedzUsuń
  10. Wspaniały Chapter! Wgl świetnie piszesz! ;*
    Chciałabym mieć taki talent jak ty *-*
    Czekam na następny :)) A i kiedy będzie następny rozdział na blogu o Sherlock? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest dla mnie zagadką, także nie mogę nic odpisać prócz : Dzięki :)

      Usuń