sobota, 19 stycznia 2013

7th Chapter

Aria siedziała w środowy wieczór zawalona stertą papierów na łóżku. Czytała artykuły, które miały sprawić komuś gwiazdkowy prezent w postaci awansu i własną rubrykę w Vogue. Przebrnęła przez część. Była ich cała masa, a rozbieżność ogromna. Były teksty od tych, co są zwykłymi felietonistami i wyższymi zarządcami. Były dwie, trzy naprawdę dobre, ale nie znalazła niczego, co by ją zwaliło z nóg. Było już późno, a ona miała wstać wcześnie do pracy w Porterze, bo ostatnio zawalała robotę. Jej ciotka Jo wróciła do domu, ale nie zamieniła z nią słowa od wtorku. Ledwo co odzywała się do Andrew. Sytuacja była napięta, pewnie już nie mogła doczekać, aż dziewczyna się wyprowadzi z ich gniazdka. Rozległo się pukanie do drzwi jej sypialni. Po chwili się otworzyły. Stał w nich jej wujek z dwoma herbatkami. Czuć było fikuśny zapach karmelowej herbaty. Moore lubiła takie klimaty. Nie słodziła herbat, ale sam zapach sprawiał u niej uśmiech. Andy podał jej czerwony kubek w małe głowy św. Mikołajów, po czym sam usiadł na krześle przy biurku. 
- Dziękuję, jesteś cudowny - napiła się parząc pierwszym łykiem język. - Gorące... - syknęła.
- Co czytasz ? - zapytał obracając się na koniuszkach palców u stóp.
- Artykułu o świętach, mam z nich wyłonić najlepsze i ustawić tego kogoś na pozycji mojego zwierzchnika, a także dam mu rubrykę. Tylko one są nudne, a to ma być coś fascynującego i pięknego - powiedziała znudzona.
- Pokaż mi jedno - wyciągnęła pierwsze ze sterty Nieprzeczytane. - "Święta to czas, w którym czujemy się uniesieni jakby na małej chmurce" - przeczytał pierwsze zdanie i westchnął. - "Chmurce" ? Masz dużo roboty i współczuję - pożałował ją.
- Wiem, ale dam radę. Dzisiaj to machnę i mam z głowy, jeśli nic nie znajdę będę musiała sama kogoś dobrego znaleźć, gdzieś z poza firmy - jęknęła i napiła się herbaty wąchając jej słodziutki zapach.
- Zmieniając temat, aniołku - powiedział "aniołku" co świadczyło o kłopotach, więc ona od razu odłożyła papier i spojrzała na niego. 
- Błagam, tylko nie krzycz, że się spóźniałam, to był ostatni raz, bo Marc nie mógł znaleźć czeków i byłam zmęczona i przepraszam - zgadywała problem, który chciał poruszyć.
- Pudło - zgasił ją, po błędnej próbie. - Jestem dość poruszony, bo dostałem telefon od dziekana Matthewsa. Chciał wiedzieć, czemu nie przyszłaś do niego. Musisz wybrać wydział. Bez tego w ogóle nie będziesz mogła iść na studia. To, albo to. Wybieraj. Umówiłem Cię z nim na poniedziałek rano. Wiem, wiem, masz w piątek tę imprezę, ale ciesz się, że w ogóle go namówiłem na jakąś wizytę - powiedział poważnie.
- Wiedziałam, że coś zawaliłam - uśmiechnęła się serdecznie.
- Wybrałaś już coś ?
- Dziennikarstwo. Piszę dużo i jeszcze firma. Bez problemu dam radę. Oceanografia nie jest dla mnie. To świat mojej mamy, jestem bardziej po tacie - powiedziała i wzruszyła ramionami. 
- Niech będzie, ale musisz jeszcze mi pomóc z Jo. Idziemy na terapię małżeńską. A ona mi powiedziała, że jesteś naszym problemem małżeńskim. O to głównie się kłóci, ale nie ma racji. Jesteś naszym skarbem i tu jest twój dom - z nami. Gdy się wyprowadzisz masz wpadać na niedzielne śniadania, jasne ? - zapytał i wstał z krzesła.
Ona kiwnęła głową, a on pocałował ją w czoło. Zostawił ją w papierach i wyszedł z jej pokoju. Po chwili można było usłyszeć krzyk ciotki, bo słyszała ich rozmowę, a Andy starał się ją uciszać. Zignorowała to. Aria napiła się herbaty i wstała z łóżka. Odstawiła kubek na szafkę i zeszła po schodach. W kuchni odgrywała się kłótnia. Zapukała we framugę wejścia. Ciotka się na nią popatrzyła spłoszona, jakby sądziła, że ona nie usłyszy tego jak się kłócą.
- Wiem, nie jest Ci ze mną dobrze czy łatwo - zaczęła spokojnie do niej. - Nie ukrywam, nie potrafię Cię pokochać jak moją mamę i raczej tak nigdy się nie stanie. Nie jesteś nią i nigdy nie będziesz. Zrozumiesz to, gdy będziesz miała sama dziecko. Tylko, że ja Cię kocham, ale Ty już tego nie zauważasz. Było mi ciężko, nawet nie wiesz jak, tracąc oboje rodziców będąc niestabilną jeszcze emocjonalnie szesnastolatką. Może nie chcesz zauważyć, że przeszłam prawdziwe piekło chodząc do szkoły, spotykając się z notariuszem i starając się być normalna. Taka normalna, jaką sobie Ty wymarzyłaś. Ubierałam się rano i szłam do szkoły. Dostawałam dobre oceny, a nauczyciele mówili, że stałam się lepszym uczniem jak i człowiekiem. Nie płakałam, nie krzyczałam, nie przychodziłam do domu naćpana czy upita. Tylko, że to dalej Ci nie wystarczało. Chciałaś mieć córeczkę, która będzie normalna. Ja taka nie byłam i nie będę. Nie potrafię zmienić się czy zapomnieć jaką stratę odniosłam - łza spłynęła po jej policzku, ale głos się nie załamał, chciała powiedzieć to, co musiała powiedzieć, co leżało na niej przez ostatni rok. - Nie odzywałam się do Ciebie, bo nie odczuwałam potrzeby. Nie okazywałam emocji, bo nie odczuwałam takiej potrzeby i nie odczuwam potrzeby, by przepraszać Cię za to, że musisz mnie znosić. Także zapewne nie było Ci łatwo, ale to nie zmienia faktu, że masz to co jest najważniejsze, miłość. Miłość rodziców, Andrew i moją. Masz też dom i niczego Ci nie brakuje. Czemu więc tak usilnie chcesz mnie znienawidzić ? Czemu tak bardzo chcesz mnie stracić, a razem ze mną wszystko. Ściągasz na siebie huragan, który zmiecie wszystko co masz. Pamiętaj, że pomimo wszystko będę Cię kochać, bo byłaś ze mną, a nie przez to, że muszę. Na szczęście wyprowadzam się za jakieś dwa tygodnie i nie będziesz mnie już widywać, twój problem zniknie - uśmiechnęła się słabo i wytarła łzy z policzków.
Włożyła ręce do kieszeni w spodniach i się odwróciła. Starała się zatamować resztę łez. W końcu ruszyła na górę, do pokoju. Nic tu po niej. Ściągnęła artykuły z łóżka i położyła się. Szybko zasnęła. Rano obudził ją dzwonek, który zwiastował śniadanie. Miała mokrą twarz od łez, które wylała podczas snu. Wytarła ją skrawkiem rękawa koszuli. Na łóżku był list zaadresowany do niej. Otworzyła go, nie był zaklejony, a charakter pisma był jej znany, napisała do niej ciotka.

"Aria,
Przepraszam, nie powinnam tak naciskać na Ciebie. Poleciało wczoraj za dużo słów. Wybacz mi, jestem najgorszym, co mogłaś spotkać. Nie chciałam Cię skrzywdzić. Jesteś dla mnie bardzo ważna. Kocham Cię i nie powinnam od Ciebie tylko wymagać. Jesteś dzieckiem, które wciąż dorasta i potrzebuje miłości. Ja Ci jej nie dałam. Andrew jest jedyną osobą, która szczerze Cię kochała. Jesteś fantastyczną dziewczyną i bycie twoją ciotką, i mieszkanie z Tobą to naprawdę przyjemność. Chciałam byś była moja odbitką, ale do tego muszę poczekać jeszcze długo. Widziałam jak Andy się Tobą zajmuje i miałam wrażenie jakbyś była dla niego ważniejsza niż wszystko dookoła, w tym i mnie. Może i jesteś, ale to nie zmienia faktu, że ja nie mogę tego zmienić. Jesteś naszą małą dziewczynką, ale sama musisz zdecydować gdzie jest twoje miejsce. 

Joanne Moore"

Była wzruszona. W końcu ktoś zauważył, że ona też istnieje. Schowała list między książki. Zbiegła do kuchni na śniadanie, które pachniało już w całym domu. Zobaczyła jak uśmiechnięta kobieta krząta się po kuchni. Robiła jajecznicę, bekon i jakieś grzanki. Jo na widok podopiecznej pocałowała ją w głowę. Usłyszały ciężkie kroki Andy'iego na schodach, który po chwili siedział już przy stole. Rozmawiali spokojnie i mile, jak rodzina, przy śniadaniu. Potem pracownicy Porterhouse pojechali do pracy zostawiając Jo w domu. Aria w porze lunchu wpadła do Marca po resztę artykułów, które zostawiła i z powrotem pognała do baru. Nie było jakiegoś wielkiego ruchu, więc usiadła sobie w kącie w boksie i czytała. Nie była jakaś zadowolona z tych bzdur, które wypisywali ludzie. Biorąc pod uwagę ich wykształcenie i stanowisko, to była wręcz poirytowana i wściekła. Usłyszała nagle dzwonienie miedzianego dzwonu, który stał przy barze. Świadczył on o dwóch rzeczach, coś jest na koszt baru albo wizytę kogoś ważnego. W tym przypadku tu raczej dwie opcje padły. Aria zerwała się i weszła szybko za ladę udając zapracowaną. Andy zbiegł po schodach na "cudowny" według niego dźwięk. Po czym zaczął się śmiać donośnie. Dziewczyna spojrzała na niego zdezorientowana. Udawała, że wyciera szklanki. Szef podszedł do niej i usiadł na krześle przy barze.
- Nic nie powiesz ? - był dalej w radosnym humorze.
- Niby co ? - zdziwiła się i odłożyła szklankę.
Wyprostowała się i rozejrzała. Obok Andrew siedział jakiś blondyn sącząc piwo. Dopiero po chwili, dzięki zmieszanemu spojrzeniu chłopaka zorientowała co się stało. Przegrała zakład. Słynny Niall Horan zawitał do pubu. Jakaś porażka. Jak niby do jasnej cholery ma załatwić mu wejściówkę na plan Top Gear? To graniczy z cudem. Chociaż wystarczy pociągnąć za sznurki i może się uda?
- Idź już sobie - powiedziała do wujka smętnie i popatrzyła się z niechęcią na Irlandczyka, który nic nie rozumiał.
- Nie jestem tu mile widziany ? - spytał lekko wystraszony.
- Ty tu możesz siedzieć, ile tylko dusza zapragnie - poklepał go Andy po plecach i z uśmiechem szerokim na całej twarzy pobiegł do biura, wręcz skakał ze szczęścia aż po sufit.
- Ty mnie nie chcesz tutaj ? - zapytał, sugerując odpowiedź tym samym smutnym tonem z wielkimi oczami.
- Obojętne mi to, ale mógłbyś się zjawić dwa tygodnie później, byłoby wielką przysługą - powiedziała spokojnie i usiadła na krześle naprzeciw niego, które było za barem, tam gdzie ona.
- Czemu, coś nie tak ? - dopytywał się, dalej nic nie rozumiejąc.
- Nic, przegrałam zakład - wzruszyła ramionami. - Założyłam się z Andy'm, że nie przyjdziesz tutaj, aż ja skończę tu pracować, a to jest za jakieś dwa tygodnie.
- Coś ważnego przegrałaś, prawda ? - spytał i napił się piwa nie odwracając od niej wzroku.
- Muszę mu załatwić wejściówkę do odcinka Top Gear, wiesz tam na widowni. Beznadzieja. Chociaż to mi tam zwisa, chciałam wygrać - jęknęła znudzona.
- Mogę najwyżej coś załatwić, mam trochę znajomości - wyprostował i uśmiech przemknął mu przez twarz.
- Sama spokojnie sobie jakoś załatwię, także nie jestem jakimś tam "nikim" pracującym w barze - powiedziała obojętnie.
- To jak mam poprawić Ci humor ? - spytał kulturalnie i przysunął się bliżej lady.
- Daj mi się przejechać Shelby Mustangiem GT500 z 1967 roku. To była moja wygrana. Teraz na świecie jest takich działających i normalnie funkcjonalnych 57. W tym jedynie 2 w Londynie. Jeden jest Andrew, a drugi jakiegoś Tracy'iego Tumblinga, taki starszy pan, ale już nim nie jeździ.
- Nie znam się w sumie za bardzo na autach - zastanowił się. - Ale... Co robisz jutro ?
- Nie wiem, ale chyba jestem zajęta, a co ? - spytała obojętnie i wstała z krzesła.
- Możesz wpaść od nas na bożonarodzeniową imprezę, jest jutro. Pewnie wiesz, że będą tam chłopcy z zespołu i ogólnie wszyscy znani ludzie w Londynie i UK - powiedział szarmancko, mając nadzieję, że zrobi na niej wrażenie.
- Za późno... - zaczęła, ale on jej przerwał.
- Na co 'za późno', na zabawę nigdy nie jest z późno ! - zaśmiał się.
- Chodzi mi o to, że dostałam już zaproszenie - powiedziała spokojnie, a on wybałuszył oczy.
- Niby jak ? - zdziwił się.
- Mam znajomości, mówiłam - zaśmiała się.
- Dużo w takim razie jeszcze o Tobie nie wiem - zaśmiał się z siebie, a ona wyszła zza baru i stanęła obok niego.
- I pewnie się nie dowiesz - spokojnie rzuciła i miała już wrócić do swojego stolika, gdyby nie czyjeś wołanie od progu jej imienia.
Gdy się obróciła zobaczyła Liama i Louisa przekrzykujących się nawzajem. Chcieli ją zawołać, ale nie wiedzieli który ma to zrobić. W końcu zaczęli się kłócić donośniej. Aria spojrzała na nich z politowaniem, więc zaprzestali kłótni. Usiedli w boksie obok tego , gdzie były rozłożone jej papiery. Niall zaraz się dosiadł do chłopców z piwem z ręce. Dziewczyna także przysiadła się do nich, tuż obok Liama, a Lou z Niallem po drugiej stronie stolika.
- Co was tu sprowadza? - spytała.
- Niall dostał zaproszenie do baru na imprezę w irlandzki czwartek, a my chcieliśmy sprawdzić bar - wytłumaczył się Tommo.
- Wy się znacie?! - pisnął Nialler.
- Harry ją przyprowadził do nas ostatnio, byłeś wtedy na spotkaniu z Amy i Joshem - wytłumaczył mu Liam.
- Pewnie nie wiesz - zaczął Louis - Aria jest z Irlandii - pokiwał do niego głową na zachętę.
- Skąd wiedziałeś, że nie będę wiedział? - oburzył się, bo bał się wyjść na niedouczonego przed dziewczyną.
- Bo nikt, by nie wiedział, gdyby nie to, że powiedziała to Harry'emu. Ten akcent myli - uśmiechnął się do niej Liam. - Cwaniak i tyle - spojrzał jej oczy, a ona poczuła, że się rumieni, co szybko wyrzuciła z głowy.
-  Żebyś nie myślał, że masz szansę to Ci powiem, że Arię Ed zapoznał z Harry'm - powiedział spokojnie Louis i poklepał go po plecach.
- Świetnie... - powiedział pod nosem blondyn.
- Jejku, co wy z nim macie. Zresztą zaraz tu będzie także, no... Nie przeszkadzajcie nam - uśmiechnęła się.
Jakby zmarkotnieli, więc przesiadła się do swojego boksu. Zaczęła porządkować papiery. Znowu rozdzieliła na dwa stosy, przeczytane i nieprzeczytane. Tych nieprzeczytanych było już bardzo mało, a dalej nie znalazła czegoś, co mogłabym dać do gazety bez wyrzutów sumienia. Wszystkie były takie same. Przyziemne i nie dawały się oderwać z ziemi. Takie małostkowe, dokładne i normalne. Nic, zero, nul. Żadnej magii, wyjątkowości czy czegoś ponad normę. Schowała je do torby z laptopem, które leżał obok niej. Teraz tylko czekać na dziwnie poważną rozmowę.


__________________________________________________________________

Dzisiaj nie ma żadnych dodatkowych linków i takich tam. Tylko w sumie trochę się wyżalę, że mam blokadę pisarską i kiepsko mi idzie z Sherlock. Zapierdzielam z jakimiś głupotami, typu filmami dla znajomej na konkurs, kiedy ja odwalam całą robotę, a ona nic nie robi i mnie to wkurza, bo nic z tego nie mam, ale ok. Dziwnie się czuję, trochę wykorzystywana i jakby ktoś mną pomiatał. Teraz miła lekturka "Stowarzyszenie Umarłych Poetów" i dobranoc. Powili wracam na swoje.

Love,
Aria Jones.

PS. No problemos, jak dobijecie do 10 to dodam przed feriami (tak, moimi - 26.01) xx


8th Chapter = 10 Comments

18 komentarzy:

  1. Oooo Nialll <333
    Jejciuuu słodkości moja :)
    Uwielbiam twoje opowiadania :D :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieogar Nialla w tym rozdziale powala :D
    Dalej ! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahaha biedna Aria przegrała :) Jej sarkazm powala serio :)

    OdpowiedzUsuń
  4. jejku jak słodko *.*
    zaraz pewnie każdy będzie do niej startował,
    no przynajmniej Hazza, Nialler i Ed :D
    Zobaczymy który z nich będzie się całował z Arią na tej imprezie ;)
    cwaniaczek !!!
    jak coś mogę ci w czymś doradzić :)
    Buziaczek ;***

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochanie! Po 1. Niczym sie nie przejmuj. Ludzie tacy są :** po 2. normalnie nie wytrzymam. czekam na Sherlock już z miesiąc. Dawaj dawaj ;p 3. Jak zawsze trzymam za ciebie kciuki :) masz u mnie 100% support, może nie na zewnątrz ale w serduchu zawsze
    muah ;**
    ~Alex H.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, strasznie mi się dłuży, ale mało zostało i naprawdę niebawem się ukażę rozdział na Sherlock, więc calm down ;*. Alex, wspierasz mnie od samego początku, więc wiem, że zawsze mogę liczyć na Ciebie w sprawach blogowych jak i nie tylko. Wiesz, to Ty mnie w sumie do tego natchnęłaś, nie oszukujmy się <3

      Your Forever,
      Aria Jones.

      Usuń
  6. Ile musiała się naczekać na ten rozdział dziewczyno. W sumie nie jestem lepsza :D , no ale w końcu do akcji wkroczył Horan! <3 niech wena będzie z Tobą

    OdpowiedzUsuń
  7. Kobieto, czarujesz!
    Zupełnie przypadkowo trafiłam na Sherlock i wcale nie żałuję, że zaczęłam czytać. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jest to jedno z moich ulubionych opowiadań! Kiedy pierwszy raz otworzyłam tamtą stronę, było tam już 30 rozdziałów, ale to mnie wcale nie zniechęciło. Bardzo żałuję, że doszłaś do wniosku, że czas skończyć z Sherlock! Chętnie poczytałabym jeszcze parę rozdziałów i uważam, że da się rozwinąć jeszcze kilka wątków ;) Ale jeśli nie masz ochoty, to nie naciskam.
    Sherlock mnie oczarowała, to opowiadanie stało się moją inspiracją! (no jokes)
    Pewnie zastanawiasz się dlaczego piszę o tym tutaj, na Be Irish, ale pomyślałam, że mój komentarz się przyda. Że czytając go, uśmiechniesz się i postanowisz jak najszybciej dodać kolejny, 8 rozdział ;)
    Fakt, akcja się dosyć długo rozwija, ale ja tam takie lubię. Przeczytałam już Twoje 2 opowiadania i będę zabierać się za kolejne :)
    Codziennie zaglądam w poszukiwaniu nowych postów, czekając na nie z niecierpliwością.
    Zdaję sobie sprawę, że to dość długi komentarz i mam nadzieję, że Cię nie zanudziłam, ale nie piszę często komentarzy pod opowiadaniami czy one shotami (czyt. prawie wcale) i nie jestem w tym dobra. Wolę raz czy dwa napisać co sądzę w dłuższym komentarzu, niż pod każdym postem pisać (dla mnie) mało znaczące, powtarzając się słówka.
    Hugs n kisses,
    Caroline

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daj spokój, właśnie dla takich komentarzy się pisze. Są one niesamowite i bardzo je lubię, mój uśmiech nie znika czytając je. Mogłabym porozwijać, ale już dostałam parę komentarzy o tym, że się zrobiło nudne, więc nie chciałam tak zanudzać. Z chęcią będę czytać przyszłe komentarze, bo gdyby nie one to pewnie i przestałabym robić to co robię, bo dlatego w sumie pisze dalej, bo są tacy ludzie jak Ty, którzy naprawdę lubią to co robię.
      Dzięki wielkie za ten komentarz :)

      Love,
      Aria Jones.

      Usuń
  8. Dziewczyno! To opowiadanie jest niesamowite! Powiem ci, że najlepsze jakie do tej pory czytałam! Nie kłamię! Wszystko jest tak dobrze opisane, ciekawi to co tu piszesz, każdy fragmencik, nie jest do przewidzenia co dalej będzie, co jest świetne. Oryginalne jest, bo pierwszy raz czytam coś takiego. Wszystko jest niesamowite, takie cholernie dobre.
    Jestem już ciekawa co dalej będzie.
    Życzę weny i miłych ferii wkrótce ;)
    Pozdrawiam - Jenny xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Twój blog zostaje nominowany do Liebster Blog ;)
    Pytania są na moim blog ;)
    http://zrobtosamkiedychcesz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Ugh. Ario. Chcę, żebyś wiedziała, że rozdział był supermegaprzewspaniały. Niestety więcej nie napiszę, bo połączenie z internetem mi się przerwało i dlatego prawdopodobnie nie dostałaś mojego komentarza, choć mam nadzieję, że jednak, jakimś cudem, tak :)

    Love,
    Susan

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej Aria :D
    Chciałam Cię trochę podnieść na duchu i przypomnieć, że naprawdę dużo Directioners czyta właśnie twój blog, jest naprawdę świetny, a jeśli są jakieś negatywne komentarze czy wiadomości, to powinny one Cię tylko zmotywować do cięższej pracy.
    a tak poza tym to znalazłam i zaprosiłam Cię do znajomych na fejsie :)
    Akceptujesz mnie ? ;c
    Buziaczek :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli zaprosiłaś mnie na moim "fikcyjnym" to pewnie już przyjęłam, jeżeli na normalnym, to zaraz to zmienię ;)). Robię, co mogę i co potrafię, by pisać dla ludzi, chociaż to czasem trochę niewdzięczne. Mam nadzieję, że nie jest ze mną najgorzej i takie tam. Skoro jest ich naprawdę dużo, powiadasz, to jestem z siebie dumna i dziękuję ;*.
      Ja Ciebie nie akceptować ? Pffff.
      Love,
      Aria Jones.

      Usuń
    2. Zaprosiłam Cię na fikcyjnym, bo nie wiem jak masz na nazwisko ! :c
      Musimy to zmienić :*

      Usuń