sobota, 9 marca 2013

11th Chapter

Nalewała drinki i picie. Starała się utrzymać spójną rozmowę ze znajomymi. Teraz jedynie myślała o tym, co powiedział jej wuj, że siedziała tygodniami, miesiącami w pokoju. 
Miała na sobie piżamę i najczęściej wyciągniętą bluzę jej ojca. Gdy nie mogła znaleźć gumki do włosów, co się zdarzało rzadziej ubierała czapkę na głowę, by włosy nie wchodziły jej do oczu. Codziennie przychodził do niej Mike. Dzień w dzień pytał jej się, co chce robić. Dzień w dzień odpowiedź brzmiała tak samo : nic specjalnego. Nie chodziła do szkoły, a jak już gdzieś wyszła to w piżamie. Chodziła w piżamie do sklepu, na pocztę albo jechała do ciotki. Nie obchodziło ją zupełnie nic. Wszystko zmieniło się, gdy jej chłopak nie przyszedł w odwiedziny, nie zapytał się co u niej i nawet nie zadzwonił. Gdy nie zjawił się cały tydzień zaczęła się martwić, nie odbierał jej telefonów i nie odpisywał na sms-y. Zmartwiona ubrała się, bo darzyła szacunkiem jego rodzinę, która bądź co bądź traktowała ją jak swoją. Grzecznie zadzwoniła, wyszedł jego ojciec. Zaprosił ją do domu. Dowiedziała się, że on wyjechał, wyprowadził się do Anglii. Była zagubiona, dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że to on sprawiał, że w ogóle wstawała z łóżka. Zrobiła wtedy najgorszą rzecz jaką mogła zrobić. Siedziała z jego bratem, starszym o dobre pięć lat w jego starym pokoju. Zawsze ją podrywał, puszczał głupie żarty i czasem łapał w nieodpowiednie miejsca, po czym Mike krzyczał na niego robiąc mu pogadankę przez parę godzin. Tym razem wykorzystał ją po całości, a ona nie umiała się sprzeciwić, skoro nie było Mike'a, to po co miała udawać, że coś ją trzyma przy życiu. Zdradziła go, zdradziła miłość swojego życia przez chwilę nieuwagi i chęć zrobienia mu na złość. A Mike? Nie dowiedział się tego ani od niej, ani od jego brata. Milczeli jak grób. Nikt nie odważyłby się powiedzieć mu, że coś takiego mogło się zdarzyć.
- Przepraszam, co mówiłeś? - spytała Niall'a, bo zbyt mocno zanurzyła się w odmętach swoich myśli.
- Że jesteś jak zombie - uśmiechnął się i podniósł tacę, którą upuściła i wybiła go z głuchego monologu.
- Przepraszam, taki dzień - potrząsnęła głową. - Chyba nie nadaję się na towarzysza przy piwie, wolałabym grać w Heroes albo Diablo cały dzień niż teraz tu siedzieć - wzruszyła ramionami.
To dziwne zamiłowanie grami sprawiało, że chłopcy zdecydowanie bardziej ją lubili, a ona przypominała bardziej płeć przeciwną w upodobaniach niż swoją. Jej znajomi nazywali ją facetem z piersiami, bo tak naprawdę była powierzchownie i w toku myślenia chłopakiem. Grała w gry wideo, nie bała się brudzić, wolała sport niż zakupy i nie potrafiła owijać niektórych rzeczy w bawełnę. 
- Chyba właśnie się zakochałem - zaśmiał się. - Od kiedy dziewczyna gra w Diablo, jest t-a-k-ą laską i do tego Irlandką? Chyba jestem w niebie, uszczypnij mnie - ona spojrzała na niego i uszczypnęła, bo takie teksty słyszała często, gdy tylko wypowiadała słowo "Diablo, Heroes i WOW". 
- Już? - nalała piwo do kufli i postawiła obok, by ktoś je zabrał. - Chcę już do domu - jęknęła.
- Kim Ty jesteś? - pisnął. - Jesteś z Irlandii, wszędzie gdzie alkohol jest dom, więc nie marudź. Wrócimy do domku i będziemy grać całą noc. 
- Obiecujesz? - spytała zmęczona i spojrzała na zegarek. - Jeszcze półtorej godzinki i możemy iść - uśmiechnęła się niemrawo.
- Czyli poprawię Ci humor grając z Tobą całą noc w Diablo online? - ucieszył się. - Jestem teraz pocieszycielem numer jeden !
- Wychodzi na to, że tak, ale ja gram zawsze w piżamie albo innym niezbyt wyjściowym stroju i mam malinowo-waniliową herbatkę ze sobą, także się przygotuj, bo będzie jazda - zaśmiała się wymuszenie.
- Gramy u mnie czy u Ciebie ? - spytał po chwili namysłu.
- Obojętnie, ja w domu mam herbatę jak coś, a Andy'iemu raczej nie będziemy przeszkadzać.
- To grajmy u mnie, bo ja mam ogromny telewizor i nie ma rodziców, którzy będą sprawdzać... Czekaj powiedziałaś, że nie będzie? Co z niego za rodzic?
- To nie rodzic, to wujek - uśmiechnęła się i robiła kolejne zamówienia.
- Okej... Aaaa... Dobra kapuję, Louis mi to tłumaczył ostatnio - pokiwał głową.
- Na pewno wszystko jasne? - zapytała.
- No... nie, czemu Jo i Andy są razem?
- Bo się pobrali. Moja mama i Jo pojechały do Dover i tam spotkały Andy'iego i mojego tatę. Wiesz, takie podwójne lovestory - podała kelnerce kufel piwa.
- Dobra, wszystko jasne. Pójdę zadzwonić do chłopków, że będziesz u nas - powiedział i wyszedł bez kurtki na dwór, zostawiając ją samą.
Najpierw zastanawiał się do którego zadzwonić, tak by odebrał i był zarazem w domu. Zęby zaczynały mu szczękać dając mu znaki, że nie wytrzyma długo w takiej temperaturze. Po szybkiej decyzji spowodowanej zimnem i intuicją wybrał numer Harry'ego. Odebrał po dłuższej chwili.
- Błagam, powiedz, że jesteś w domu - zaczął Niall.
- Jestem, ale nie mam zamiaru po Ciebie przyjeżdżać, bo już zabrałeś mi auto i nie, nie odbiorę Cię z komisariatu policji - znudził się Harry.
- Bardzo jesteś zabawny - powiedział ironicznie. - Chodzi mi o to, że będziemy mieli gościa na noc, więc ogarnij wszystko, zrób herbatę i sprzątnij mi w pokoju, błagam. Bądź dobrym przyjacielem - przymilał się.
- Jest ładna? - wywnioskował Styles.
- Tak, zrobisz to?
- Dla ładnej dziewczyny, pewnie - zakończył rozmowę.
Zadowolony Irlandczyk wrócił do baru. Poinformował ją o powodzeniu misji oraz spokoju, bo będą oni we dwoje, gdyż Harry pójdzie wcześniej. Po dwóch godzinach, kiedy wszyscy wyszli, a Andy dał im pozwolenie na porwanie jej na całą noc pojechali do niej.
Ona przebrała się w szare dresy, większe o parę rozmiarów ze ściągaczami przy kostkach, podkoszulek, a na niego bluzę jej taty, czarną o praktycznie żadnym dekolcie i bez żadnych zapięć. Związała włosy w wysoki koczek, na samym czubku głowy. Umyła twarz i zęby, po czym zrobiła sobie w termosie ze Starbucks gorącą herbatę, a Niall czekał na nią przed domem w aucie, by jej nie przeszkadzać. Wzięła na wszelki wypadek parę płyt z muzyką i rozszerzeniami do Diablo. Poszła jeszcze do sypialni Jo, by zobaczyć, czy ona śpi. Nie spała, a przeglądała album ze zdjęciami. Aria usiadła obok niej. Położyła jej głowę na ramieniu i patrzyła na ich rodzinne zdjęcia. Roześmiały się, gdy obróciła stronę, a było to ich pamiętne zdjęcie - Jo, Andy i jej rodzice nad klifami w Dover. Każdy miał głupią minę, ale wszyscy się obejmowali.
- Stare, dobre czasy - powiedziała cicho Jo. - Nie miałaś gdzieś iść ? - spytała, bo wolała sama płakać w ciszy, niż żalić się małej.
- Tak, chciałam się pożegnać tylko - odpowiedziała i ją przytuliła. - Będę jutro z rana - uśmiechnęła się i wybiegła z czarną sportową torbą przewieszoną przez ramię.
Ubrała swoje Converse'y i krzyknęła raz jeszcze, że idzie zamykając drzwi. Gdy szła chodnikiem do auta, które zabrali Harry'emu spięła sobie grzywkę do tyłu. Wsiadła od strony pasażera i zdążyła jeszcze pomachać Andy'iemu, który właśnie wrócił po zamknięciu baru. Wreszcie zajęła miejsce w samochodzie.
- Wiem, nie wyglądam pięknie, ale tylko tak dobrze mi się gra - uśmiechnęła się i zapięła pasy.
- Wierz mi, widziałem gorsze panienki. Na przykład raz, organizowaliśmy imprezę u nas, Harry mówił, że rozdał zaproszenia, mieli być znajomi ze szkoły i jacyś dalsi, ale ogólnie ci, którzy nie są sławni, a znamy ich przed tym wszystkim. Spóźniłem się trochę do domu, bo były korki i, wiesz, wchodzę do domu, a na tym korytarzyku leży jakaś tleniona-blond solara, z króciusieńką spódniczką, chociaż praktycznie nie było ani jej, ani jej majtek na jej tyłku. Wiesz, i myślałem, że coś się jej stało, więc podbiegam do niej i podnoszę, a ona cała zalana i leżała w wymiocinach, patrzę na jej twarz, która była w samoopalaczu i tonie tuszu do rzęs, pudru, podkładu i błyszczyku, i sam zwymiotowałem na swoje buty. Ona zemdlała i Louis pomógł mi ją wsadzić do taksówki. To była masakra - roześmiał się, a ją przeszedł dreszcz.
- No, to masz miłe przygody - uśmiechnęła się. - I dalej pozwalasz mu dawać zaproszenia ? - spytała się roześmiana.
- To zależy, czy damy mu listę z gośćmi - odpowiedział i zaparkował auto pod domem.
Zgasił silnik i wyszedł z auta. Otworzył jej drzwi i zabrał od niej torbę. Zamknął auto. Wsadził kluczyk do tylnej kieszeni w spodniach. Obejmując ją ramieniem wbiegli po schodkach do jego domu. Otworzył drzwi kluczem, w tym samym momencie, gdy Harry pociągnął za klamkę. Stali chwilę patrząc się na siebie w trójkę.
- Myślałem, że przyprowadzisz dziewczynę, by ją zaliczyć...? - powiedział Harry bez namysłu, bo nie poznał jej i wziął za trenerkę z siłowni.
- Dzięki? - powiedziała poirytowana, a on szybko zrozumiał swój błąd.
- Nie poznałem Cię - wytłumaczył się. - Przepraszam, myślałem, że jesteś taką tam... Nie... serio... wybacz, nie sądziłem... Że to Ty...
- Nieważne - rzuciła szybko.
- Czyli mogę zostać, chyba, że...? - zaczął Styles.
- Możesz - odpowiedział Niall zażenowany zachowaniem przyjaciela.
- To dobrze, bo chciałem wpaść do Tay, ale tak głupio, bo jest późno i mam wrażenie, że ją wykorzystuję - zmarszczył brwi i wpuścił ich do środka.
- Co macie zamiar robić? - spytał Hazza w windzie, bo żadne z nich nie chciało się odezwać słowem.
- Grać w Diablo III caluteńką noc - uśmiechnął się do niej Niall odpowiadając.
- A ja sądziłem, że jesteście w miarę... normalni ? - zażartował Harry, a oni spojrzeli na niego spode łba.
Gdy tylko winda stanęła na odpowiednim piętrze gracze szybko z niej uciekli zostawiając samotnie Stylesa. Weszli do pokoju Irlandczyka. Na ścianach były zdjęcia z każdego koncertu, zawsze zdjęcia tłumów fanów, nie widać było już blado pomarańczowej ściany za nimi, było ich pełno, wszystkie poprzyczepiane pineskami. Nie było żadnych mebli, które mogłyby dotykać ścian, bo byłoby za mało miejsca na zdjęcia. Miał on jednoosobowe łóżko z ramą z trzech stron, była ona wykonana z metalu i pomalowana na biało, obok łóżka stał telewizor, więc można było się oprzeć o łóżko i grać. Na środku stało parę szafek, biurko i wygodne krzesło. Aria była pod wrażeniem takiej ilości zdjęć fanów. Patrzyła na "fototapetę" zauroczona przez dłuższą chwilę obchodząc pokój, by zobaczyć większość.
- Parę się powtarza w większych wersjach, gdy zaczynaliśmy na bieżąco przyczepiałem zdjęcia, ale potem gdy raz się wkurzyłem wszystkie pościągałem, wręcz pozdzierałem - powiedział skruszony.
- To niesamowite jaką macie widownię - powiedziała, niekryjąc podziwu.
- Dzięki - uśmiechnął się i usiadł na drewnianej jasnej podłodze przy łóżku.
- Naprawdę to musi być nieziemskie uczucie, gdy widzisz tylu ludzi na widowni - przyglądała się dalej zdjęciom, po czym ściągnęła torbę z ramienia i zajęła miejsce obok niego.
Wyciągnęła wszystkie swoje kabelki i płyty na jego łóżko. On zaczął podłączać joysticki oraz włączył telewizor. Gdy wszystko już podłączyli i ustawili, rozsiedli się wygodnie przed  łóżkiem z konsolami. Włączyli grę i zaczęli się ścigać na misję. Była ona parę poziomów wyżej niż on, choć dawno nie grała. Po paru godzinach nieustannego śmiechu i nieodrywania palców od plastikowej obudowy pilota sterującym ich postaciami w grze, przyszedł do nich Harry. Dochodziła godzina piąta nad ranem, a on nie mógł spać, bo oni się dobrze bawili budząc go. Położył w łóżku, będąc teraz nad nimi i przykrył kołdrą.
- Ile można tak grać ? - spytał, bo oni jedynie puszczali do siebie głupkowate komentarze, które tylko oni rozumieli, a nie zwrócili nawet na niego uwagi.
- Normalnie, jakbyś zagrał to w końcu, może, poczułbyś się facetem - zażartowała Aria skupiona na grze.
- Śmieszne - powiedział Niall śmiejąc się cicho.
- Chyba dla was, no-life'y - zdenerwował się zmęczony Hazza.
- Dużo osób gra, powinieneś spróbować nie być taką panienką, Styles - powiedziała spokojnie dziewczyna.
- Nie obrażaj go, on już jest dorosłą kobietą - powiedział Nialler, a oni zatrzymali szybko grę, bo wybuchnęli niepohamowanym śmiechem.
- Przepraszam, wybacz mi dość osobiste i prywatne pytanie, ale miałeś może już menopauzę, bo ciekawa jestem, kiedy to się może zacząć? - pisnęła zanosząc się dalej śmiechem, a Harry jedynie patrzył na nich z politowaniem.
Śmiali się tak mocno, że powoli zaczęły ich boleć brzuchy. Wtedy padnięci nalali sobie słynnej herbaty, którą zrobiła Aria i postanowili trochę odpocząć.
- Jesteście tacy przyziemni - powiedział Harry po chwili milczenia, którą wypełniali pijąc gorącą dalej herbatkę.
- Jesteśmy ludźmi - wzruszyła ramionami Aria.
- Zmieniając temat, jak tam studia ? - spytał chłopiec z lokami na głowie.
- Idę na spotkanie w poniedziałek, czyli za jakieś... - spojrzała na zegarek. - 28 godzin.
- I wolisz grać, niż iść spać ? - spytał Niall z troską.
- To mnie odpręża, potem wyśpię się na spotkanie i będzie luźno - wzruszyła ramionami.
- Jesteś taka wyluzowana jakby Ci nie zależało na tym wszystkim - powiedział Irlandczyk.
- Zależy mi, ale to będzie rutynowa rozmowa... tak mi się wydaję - zobojętniła. - Dam radę.
- Iść z Tobą ? - zapytali w tym samym czasie chłopcy, a ona spojrzała na nich poirytowana.
- Dam radę, naprawdę nie jestem dzieckiem - westchnęła.
Nic już nie powiedzieli. Harry zasnął, a oni trochę stonowali z rozmową. Grali, aż do południa. Potem po Arię przyjechał Andy i pojechała do domu.





______________________________________________________________________

Dobra, dodaję rozdzialik : D. Wiecie, co odwaliłam? Oj, nie będę tego wywlekać tutaj, ale zjebałam tak sobie życie, że ja pierdolę. Chyba nigdy nie popełniałam taaaaaakieeeejjj głupoty. Po prostu pozdrowienia ślę do mojej chorej psychiki. Dobranoc, kochani.

8 komentarzy:

  1. Świetny ! Mam nadzieje, ze miedzy Aria i Niallem cos bedzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziś mam "dzień śmiechu" i kolejna część Twojej historii jest tylko wisienką na moim wielkim torcie ;) Co tu dużo mówić? Podoba mi się. Mam nadzieję, że wszystko Ci się ułoży :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Napisałam jeden długi komentarz, ale się usunął i napisze tylko o co mi chodziło : nie podoba mi się odstawienie Ed'a bez przyczyny. Harry zrobił się świnią, a NIall oczywiście jest najlepszy . Żygam tęczą i sram brokatem . Trochę to nudne. Przepraszam bo to co pisze jest okropne, ale prawdziwe. Myślałam, że ... nie, miałam nadzieję na, że nie wpisujesz tu N. Oczywiście Aria jest piękna, miła, mądra... i idealna dla wszystkich chłopców. A wszyscy chłopcy się w niej kochają. Jakież to urocze. Poza tym, że pracuje w barze, ma te gazety to jest to typowe opowiadanie. Nic specjalnego. Przepraszam, ale ostatnio jestem złośliwa, w każdym razie tak uważam. Szczerze. Mialas trochę błędów ortograficznych i pozjadalas słowa. Ciężko mi się pisze, bo na telefonie.
    Susan.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha.. Zajebisty rozdział. Sorki, że wcześniej nie komentowałam, ale wzięłam wszystko na raz. Super blog i super autorka. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału :3

    Love,
    Alexx.

    Ps. Zapraszam także do odwiedzenia mojego bloga. Nie jest tak świetny jak Twój, ale..Zapraszam do poczytania ;p
    nevergiveupand1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże, Aria, PRZEPRASZAM!
    Za tamten komentarz. Po prostu... jestem ostatnio.. . złośliwa i musiałam się odrobinę wyżyć, wiem jestem okropna. Strasznie się czepiałam i byłam złośliwa. Owszem, to co napisałam o związku Ed-Aria-Niall to trochę prawda. Ale mimo wszystko opowiadanie jest super, lekko się czyta itd, ale ja musiałam się wyżyć i przyczepić. przepraszam, że piszę to tu, ale g-mail mi szwankuje. Gdyby komentarze się wyświetlały usunęłabym i już! Ale modernizujesz. Jeszcze raz PRZEPRASZAM. Jestem wstrętna; czasami mam ochotę być złośliwa, ale zaraz po tym mi głupio. Przepraszam raz jeszcze. Lepiej, żebym niczego nie komentowała. Będę czytać, ale już bez komentarzy.
    Susan.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział! Boski <3
    Ciekawa jestem co zrobiłaś :D
    Czekam z utęsknieniem na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejuu! Super, że wróciłaś! Byłam rozbita kiedy nie dodawałaś nic tyle czasu...
    Super rozdział! Fajnie by było, gdyby Aria była z Niallem <3 *-*
    Czekam na nexta i pozdrawiam :*

    A co zrobiłaś przez swoją chorą psychikę? :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajnie :) czekam nn.
    ___________
    Zapraszam do mnie:
    http://angels-city-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń